poniedziałek, 16 listopada 2015

Trucks of New York

Pisałam już, że Nowy Jork to miasto pełne niespodzianek, które zachwyca swoją różnorodnością.
W ostatnim poście wspominałam o dzielnicach Nowego Jorku, inspirują też ludzie spotkani na nowojorskich ulicach (Humans of New York).
Mnie jednak zaciekawiły ciężarówki.
Dlaczego?
Może dlatego, że jak wszystko w Stanach są rozmiaru XXXL, może dlatego, że trochę nie pasują do zatłoczonych, często niezbyt szerokich ulic Nowego Yorku, a może po prostu obudziły we mnie zamiłowanie do motoryzacji.
Sami zobaczcie.





















A ostatnie tak w ramach ciekawostki ;)



Następne posty już z Peru!!!

niedziela, 15 listopada 2015

Dzielnice Nowego Jorku

Co w nich niezwykłego? Choćby to, że każda jest jakby wyłowiona z innej beczki.
Dzielnica finansowa, wiadomo, wysokie wieżowce, zabiegani biznesmeni. Dolny Manhattan znają wszyscy, choćby z filmów.

Wystarczy jednak udać się kawałek na północ, aby znaleźć się w SoHo, dzielnicy pełnej loftów oraz ceglanych budynków z metalowymi balkonami, połączonych schodkami, rodem z gry komputerowej GTA. Warto się tu udać na zakupy, odwiedzić jedną z licznych galerii sztuki, czy zjeść coś naprawdę pysznego! My polecamy włoską knajpę Lombardi z wyśmienitą pizzą, a na deser koniecznie Rice to Riches, czyli ryżowy pudding o niespotykanych smakach.

Najambitniejsi turyści, którzy najchętniej znaleźliby się na dwóch kontynentach na raz powinni się udać kilka przecznic na wschód.  Tym sposobem trafiamy na daleki wschód, w sam środek chińskiego miasta. Nowojorskie Chinatown niczym nie ustępuje swoim wzorcom, ludzie, napisy, bazarki uliczne, restauracje, a nawet smród na ulicach doskonale oddają klimat Państwa Środka.

Tuż obok Chinatown znajdzie się też coś dla amatorów kultury śródziemnomorskiej - Little Italy. Już od symbolicznej bramy dzielnicy rozbrzmiewa gitara, a roześmiany Włoch zaprasza nas na Spaghetti Bolognese. Kilka kroków dalej mijamy przytulną kawiarnię, w której pozwalamy sobie na małe włoskie lody :3

Kolejną dzielnicą, której nie można przegapić jest EastVillage. Historycznie kolebka wielu nurtów artystycznych i muzycznych, miedzy innymi Punk Rocka. Obecnie ważny punkt na mapie życia nocnego NYC. My szczególnie upodobałyśmy sobie ulicę St. Marks Pl. Każdy kto zna nas choć trochę pewnie się domyśla dlaczego :D. A więc polecamy Paul's Da Burger Joint, jedne z najlepszych burgerów jakie kiedykolwiek jadłyśmy. Lokal o prawdziwie amerykańskim klimacie. Natomiast na wygłodniałych imprezowiczów czeka słynna One Dolar Pizza, otwarta całą dobę :P

Tym razem bez kulinarnych rekomendacji - Chelsea. Dzielnica postindustrialna  z charakterystycznymi, ceglanymi budynkami, magazynami, portem oraz starym nasypem kolejowym przerobionym na bardzo ciekawy szlak turystyczny.



Żeby nie było, że życie Nowego Jorku toczy się wyłącznie na Manhattanie, na koniec Astoria, dzielnica położona na północy Brooklynu. Co ją wyróżnia? Spokój. Idąc niezatłoczonymi uliczkami, otoczonymi niską zabudową, mijając lokalne sklepiki, ciężko uwierzyć,  że jest się dalej w Nowym Jorku. Dzielnica bardziej przypomina prowincjonalne miasteczko, które żyje swoim własnym życiem. Tutaj polecamy wybrać się na śniadanie, oczywiście do Brooklyn Bagel & Coffee Co. Mniam mniam mniam :D


Dolny Manhattan

SoHo

Rice to riches - Oreo, Kokos i Ciasteczka


Chinatown





Little Italy

Paul's Da Burger Joint





Zasady są proste! 1$= 1 kawałek pizzy ;)

Chelsea


Spokojny poranek w Astorii


Kawka i bajgiel z masłem orzechowym na dobry początek dnia


poniedziałek, 2 listopada 2015

Nowy Jork okiem turystek

Naszą wyprawę zaczęłyśmy w Nowy Jorku, gdzie spędziłyśmy w sumie 5 dni. Jeśli ktokolwiek pomyślał, że to całkiem sporo jak na zwiedzanie miasta, niech pozwoli, że wyprowadzę go z błędu. Oprócz ogromnej liczby muzeów, teatrów, klubów muzycznych i innych atrakcji typowo turystycznych, każda dzielnica Nowego Jorku to zupełnie nowa zagadka do odkrycia.
Dzięki wskazówkom i gościnności naszego hosta z Egiptu, Fadiego miałyśmy okazję poznać miasto też trochę od strony jego mieszkańców.
Zwiedzanie zaczęłyśmy od Times Square. Żaden szanujący się mieszkaniec Nowego Jorku nie odwiedza tego miejsce, jeśli naprawdę nie jest to konieczne, ze względu na wszechobecne tłumy turystów. Ilość migoczących wszędzie reklam przyprawia o lekkie zawroty głowy, ale jest to miejsce, które zdecydowanie trzeba odwiedzić! Nas przede wszystkim zafascynowały napotkane tam osobistości :)






Udając się szlakiem wielkich wieżowców na samo południe Manhattanu docieramy do dzielnicy finansowej, gdzie zabieramy się za poszukiwania Wilka z Wall Street. Mimo bardzo słonecznego dnia olbrzymie wieżowce skutecznie zacieniają ulice pełne charakterystycznych żółtych taksówek.



Następnie docieramy do Ground Zero, czyli dwóch olbrzymich fontann postawionych na miejscu zniszczonych w zamachu 11 września wieżach World Trade Center. Woda spływająca strumieniami po czarnych, kamiennych ścianach olbrzymiej dziury sprawia wrażenie, jakby wieże cały czas się waliły. Pomnik robi ogromne wrażenie!





Manhattan to też oczywiście, najbardziej znana ze zdjęć, Sky Line. Widoki podziwiamy z darmowego stateczku, który co pół godziny kursuje pomiędzy Manhattanem, a Staten Island.









niedziela, 25 października 2015

Co i jak?

Najwierniejsi fani wiedzą, że tu oto, na tym blogu, jakiś już czas temu zamieszczałam mniej lub bardziej regularną relację z mojej wymiany w Hong Kongu.
Tym razem wywiało mnie, razem z Oliwką, dokładnie na drugi koniec świata - do Ameryki Południowej. 
Na blogu będziemy zamieszczać szerszą relację z naszego pobytu tutaj. Dla zapracowanych przygotowujemy również krótkie ciekawostki na Facebooku ;)
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba!

Pozdrawiamy,
Tasty Olives ;)


czwartek, 24 października 2013

Hiking!

Piękna pogoda zachęca do wycieczek! W przypadkowo zebranej na Facebooku grupie z samego rana wyruszyliśmy na jeden z bardziej znanych szczytów Hong Kongu- Lion's Rock. Opowiadając po raz setny na pytani typu skąd jesteś, co studiujesz, dlaczego, z kim, po co dzielnie brnęliśmy na szczyt. Hiking Hong Kong style to przede wszystkim wspinanie się po niezliczonej ilości stromych schodków jako, że góry, choć wysokie nie są, bywają bardzo strome! Dlatego pod koniec jakby wszyscy trochę przycichli :P, ale w końcu udało się! Zdecydowanie było warto! Niesamowity widok na panoramę miasta. Mogłabym tam siedzieć cały dzień. Zobaczcie sami:


 Po drodze jakiś pan podzielił się jagodami. Co to, pojęcia nie mam, ale dobre były :P

Żuczek :P

Wyglądają całkiem niewinnie, prawda?

New Territories

Team wycieczkowy

Widać naszą uczelnie



Przyroda!

A w tle Hong Kong Island. 

W okolicy + 廣東話 (kantoński) :)

    Projekty, wypracowania, testy, prezentacje... Może coś tam robimy na tej uczelni :P Jednak w weekendy należy o tym zapomnieć i zwiedzać co się tylko da!  Zaledwie trzy stacje metra od uczelni mamy piękny chiński ogród oraz buddyjski klasztor zaraz obok. Krótka, ale bardzo przyjemna wycieczka. Właściwie o niej tyle xD, więc może mała dygresja na temat języka Kantońskiego.

   Język urzędowy w Hong Kongu i Makau. Jako obszar używania Wikipedia podaje chyba wszystkie możliwe Azjatyckie kraje oraz podobno aż 55 mln osób posługujących się nim. Pismo to tradycyjny chiński. Oznacza to mniej więcej tyle, że część znaczków jest taka sama jak w Mandaryńskim, a część zupełnie inna. Głównym problemem jest 6 tonów (właściwie 9, ale zostańmy przy tej bardziej optymistycznej wersji), które, szczerze mówiąc, dla przeciętnego śmiertelnika bez skośnych oczu niczym się nie różnią.
Jednak korzystając z mało ambitnych zająć na uczelni podjęłam wyzwanie :D Nawet nie jest tak źle :P W każdym razie moja kuglarska rodzinka tak twierdzi (chociaż nie wiem czy powinnam im wierzyć :P )

Oto najlepszy komentarz co do reakcji ludzi kiedy próbujesz swoich sił w nowym języku:

1.
image
2.
 image
3.
 image
4.
 image
 No właśnie :P 

Jeszcze kilka zdjęć z wycieczki:




Załapaliśmy się na karmienie rybek hahaha :P





Klasztor:



Nasze bonzai się chowają!